Ostatnio zakończyłem lekturę książki „Miasto szczęśliwe” Charlesa Montgomery’ego. Wśród wielu ciekawych uwag dotyczących funkcjonowania miast na świecie, jedna przykuła moją uwagę szczególnie.
Nie jest tajemnicą, że z każdym rokiem na polskich drogach przybywa samochodów. Posiadanie dwóch aut nie jest już specjalnym wyznacznikiem statusu – raczej czymś normalnym i całkiem powszechnym.
W związku z tym Montgomery stawia tezę, że nawet świetnie zorganizowane samorządy zwyczajnie nie nadążą z kolejnymi rondami, ulicami i parkingami. I jeżeli ma rację, to z czasem także w Rumi będziemy świadkami hałasu, coraz większych korków, zwiększenia emisji spalin, a co za tym idzie – spadku jakości życia.
Co robić w takiej sytuacji?
W swojej książce Montgomery sugeruje, że najlepszą, najtańszą i najbardziej przekonującą formą przeciwdziałania takiemu zagrożeniu jest zwiększanie zaangażowania miast w organizowanie transportu publicznego i komunikacji alternatywnej, takiej jak np. rowery. A przede wszystkim – edukowanie mieszkańców i tworzenie mody na korzystanie z innych środków transportu niż samochód.

Załóżmy, że taka sytuacja nastąpiłaby w Rumi. Zamiast nowych rond i ulic – budowa sieci porządnych dróg rowerowych; zamiast standardowych parkingów – węzły przesiadkowe przy przystankach SKM i ZKM. A do tego wszystkiego nowoczesna, czysta komunikacja publiczna, tanie bilety i zoptymalizowana częstotliwość kursów.
Bylibyście zadowoleni? Zrezygnowalibyście z aut?
Ja, mimo że jestem typowym „samochodziarzem” i zdarza mi się używać auta do pokonania kilkuset metrów, chyba tak 🙂
Nie, ponieważ auto w dużej mierze się przydaje, a rowerem to rekreacyjnie można pojeździć 🙂
A ja tak. Brakuje mi miejsc parkingowych przy skm, bo czasami jednak musze podjechać autem. Do Gdyni czy Gdanska autem jeżdżę bardzo rzadko, a i na skm zazwyczaj chodzę pieszo, mimo że mam 2,5 km.